Jak rozpocząć współpracę z artystą? - Robert Gajewski VS. Bartosz Stawiarz

Miniaturka posta Jak rozpocząć współpracę z artystą? - Robert Gajewski VS. Bartosz Stawiarz

Jak rozpocząć współpracę z artystą? - Robert Gajewski VS Bartosz Stawiarz

VS. to seria wywiadów kontrastujących opinię dwóch specjalistów na dany temat. Zadajemy te same pytania, a odpowiedzi… bywają różne! Prezentujemy dwa z wielu możliwych punktów widzenia, bo w branży muzycznej „wszystko zależy” – nie ma jedynej słusznej drogi. Wierzymy, że różne opinie pozwolą Ci jednak znaleźć się odrobinę bliżej Twojego własnego sposobu na działanie.

W dzisiejszym odcinku pytamy o rozpoczęcie współpracy menedżerskiej z artystą dwóch doświadczonych menedżerów.

Robert Gajewski, menedżer muzyczny, od 2013 roku związany z wytwórnią Kayax (Smolik, Skubas, Kev Fox, Miro Kępiński), organizator wydarzeń kulturalnych i muzycznych (m.in. w warszawskich klubach Hybrydy, Palladium, Proxima), dziennikarz muzyczny (Radio Kampus), a także muzyk.

Bartosz Stawiarz, kurator programu Tak Brzmi Miasto Inkubator 2019-2021, menedżer muzyczny i animator kultury z ponad jedenastoletnim doświadczeniem. Jako menedżer Wojtka Mazolewskiego i jego zespołów odnosił sukcesy w Polsce i za granicą. W okresie tej współpracy artyści zdobyli platynową i dwie złote płyty, zagrali ponad 500 koncertów w 32 krajach na trzech kontynentach, wystąpili na prestiżowych festiwalach, takich jak Tokyo Jazz Festival, Istanbul Jazz Festival, Przystanek Woodstock czy Męskie Granie. Od lutego 2020 Bartosz działa we własnej firmie Glory of Story zajmując się kampaniami wizerunkowymi firm, doradztwem w zakresie budowania marki.

W jaki sposób i gdzie menedżer może szukać artysty? A może to sami artyści poszukują menedżera?

RG: Odbywa się to dwojako. Menedżerowie pojawiają się na przeglądach, showcase’ach czy konkursach i poszukują tam talentów, którymi mogliby się w przyszłości zająć. Działa to też w drugą stronę: młodzi artyści po to pokazują się w talent show czy na przeglądach i biorą udział we wszelkiego rodzaju aktywnościach konkursowych, żeby zaprezentować się szerszej publiczności, pokazać się jury, ale także znaleźć wytwórnię, z którą mogą podpisać kontrakt i poznać managera, który pokieruje ich karierą muzyczną.

BS: Kiedy jest się aktywnym managerem czy organizatorem wydarzeń muzycznych, branża szybko zauważa, że pojawia się ktoś ambitny, kto robi jakieś ciekawe rzeczy, np. festiwale – i te osoby są często poszukiwane przez samych artystów. Jako menedżer trzeba zacząć od tego, że kręci Cię i inspiruje muzyka danego wykonawcy. Chyba, że szukasz „podmiotów dochodowych”, bo chcesz się uczyć od nich, bez względu na to czy muzyka ci odpowiada. Zawsze jest sporo wolnych wakatów, również u topowych zespołów, bo managementy się zmieniają. Są też artyści samozarządzający się, szukający kogoś, kto ma fajną energię i pomoże im ogarnąć ich karierę.

Jak poznać, że chce się pracować razem i na co uważać? Jakaś iskra?

RG: Musi zaiskrzyć! Nie wyobrażam sobie pracować z artystą, którego twórczość mnie nie interesuje, nie intryguje, nie mam dreszczy słuchając jego muzyki. Zwłaszcza, gdy jako menedżer aktywnie szukam kogoś nowego do współpracy, to ta świeżość i chemia są bardzo ważne. Artysta natomiast powinien widzieć w menedżerze opiekuna i mentora, osobę, która ma kompetencje. Ale też powinien czuć z jego strony wsparcie i wiedzieć, że menedżer jest również fanem jego twórczości i mają wspólny obraz przyszłej kariery. Pierwszym sygnałem jednak powinny być po prostu ludzkie odczucie i intuicja. Współpraca to nie tylko sukcesy i wyprzedane sale koncertowe, ale także mnóstwo ważnych wyborów i masa trudnych sytuacji, przez które trzeba przejść razem.
Niezwykle istotna jest też świadomość, na jakim polu jestem w stanie z artystą współpracować. Muszę przykładowo mieć kontakty i wiedzę jak się poruszać na rynku danego gatunku muzycznego, bo każdy z nich ma swoją specyfikę.

BS: Iskra to jedno, ale jest też ważne, że gdy mówisz o szczegółach swojej pracy jest jakaś informacja zwrotna. Czy zespół naprawdę wie, po co cię potrzebuje. Bardzo często zespoły nie wiedzą czego chcą od swoich menedżerów. Wielu artystów po prostu chce, żeby „się kręciło”. Również jest istotne jakiego typu system zarządzania zespołem istnieje już teraz. Czy jest wódz, jakiś lider czy raczej demokracja. Jeśli muzycy nie mówią zgodnym głosem, to jak będzie ta praca w przyszłości wyglądać? Już na początku to badasz, zastanawiasz się czy warto z nimi pracować. Nie powinno się podejmować żadnych decyzji emocjonalnie, po pierwszym spotkaniu. Warto dać sobie czas na przemyślenie, żeby decyzja się „uleżała”. Zastanowić się czy chcemy coś współtworzyć czy wolimy zespół z topu, żeby od razu wchodzić na głęboką wodę. Chodzi o czas, bo to jedyne, czego w życiu się nie kupić.

Co dzieje się, gdy początkowy entuzjazm wygasa i trudno pracować razem, albo gdy nasze cele się rozmijają? Jak temu przeciwdziałać?

RG: Bywa, że relacja z artystą się wypala, choć oczywiście na pewnym poziomie zawodowstwa pracuje się efektywnie, mimo że nie ma już tzw. motyli w brzuchu. Rynek pokazuje wiele takich przykładów i czasami lepiej odpuścić, zostać kumplami czy przyjaciółmi prywatnie, ale już nie pracować ze sobą. Jest wielu kreatywnych artystów, których sztuka jest zjawiskowa, ale w relacjach zawodowych są nieznośni i po prostu nie da się tego połączyć.

Cele artysty i menedżera są chyba zawsze spójne: artysta chce zrobić ogromną karierę, a menedżer mieć w tym udział i wszyscy ostatecznie chcieliby zmierzyć ten sukces wynikiem finansowym.

BS: Jeśli wiesz czego Ty chcesz, to gdy zapytasz zespół, a oni będą mieć zupełnie inną wizję, to już wiesz, że trzeba kalkulować pewne ryzyko. Możecie się po prostu w dalszej części współpracy zupełnie nie dogadać.
Przede wszystkim, gdy menedżer ma własną wizję, to wie czy może pracować tylko dorywczo czy może sobie pozwolić finansowo np. na rok niezbyt dochodowej pracy. Menedżer już na spotkaniu z zespołem powinien zacząć od poznania ludzi, ich wizji, planów i pomysłów na przyszłość. Trzeba dowiedzieć się jak zespół chciałby się rozwijać, gdzie się widzi za rok, dwa, trzy. I czy jest to zgodne z tym, gdzie chcesz być Ty.

A pieniądze? Jak można ocenić potencjał finansowy artysty? Czy menedżer musi inwestować na początku?

RG: Nie ma excelowych tabelek, w które można wprowadzić dane i uzyskać jednoznaczną odpowiedź czy ktoś jest żyłą złota czy nie. Można oczywiście na podstawie doświadczenia i rynku ocenić, że jakaś piosenka mogłaby „zrobić karierę”, ale to są tylko ludzkie przeczucia. Działa to też w drugą stronę, można by przypuszczać, że młody artysta zgłaszając się do menedżera, który osiągnął sukces, prowadząc znanych pięciu czy dziesięciu artystów, także zrobi karierę dzięki niemu. Pewnie taki doświadczony menedżer ma umiejętności pozwalające mu lepiej zająć się artystą niż początkujący, ale do tego dochodzą także takie parametry jak czas, sam artysta i rynek. To jest działanie na bardzo żywym i niepewnym organizmie. Czasem po prostu nie trafi się na odpowiedni czas i chociaż menedżer oraz cały team wierzą w artystę, to niestety sukces nie przychodzi, a artysta przepada.

BS: To zależy od modelu i czego ty szukasz. Czy masz możliwość zainwestować swój czas? Czy jednak musisz mieć stały dochód, bo już masz kredyt we frankach czy rodzinę na utrzymaniu i trzeba po prostu pracować. To też nie wyklucza bycia menedżerem, ale wtedy celujesz w zupełnie innych artystów. Jeśli masz jakieś doświadczenie w zakresie zarządzania, albo studiowałeś ten kierunek, to chciałbyś na przykład być asystentem takiego zespołu, który już zarabia, jeździ po dużych koncertach. Oni też mogą potrzebować jakiejś pomocy, na przykład tour menedżera. Być może w ogóle masz potrzebę dużej kontroli i chciałbyś być jak menedżerowie w latach siedemdziesiątych, jak w przypadku The Beatles. Czyli kiedy tak naprawdę lepisz ten zespół wspólnie i jesteś takim właśnie „piątym Beatlesem”. Wtedy rośniesz z nimi i nastawiasz się na to, że będzie to spora inwestycja na początku, ale też się wspólnie uczycie i wspólnie będziecie świętować sukces.

A gdy pomimo obustronnego zaangażowania i pracy jednak się nie udało? Albo właśnie się udało! Jak zabezpieczyć interesy obydwu stron zanim podejmie się współpracę?

RG: To jest tak jak w każdej innej pracy, kiedy idzie się najpierw na okres próbny. Szef musi sprawdzić, czy daną osobę obsadził na odpowiednim stanowisku, a ta osoba ma także czas, aby wycofać się, jeśli będzie się źle czuła. Podobnie działa to w związku: przecież nie decydujemy się czy chcemy z kimś spędzić życie już na pierwszej randce! Oprócz „chemii” trzeba się także poznać. Dlatego na drugim czy trzecim spotkaniu, kiedy już wiemy, że chęci są obopólne, należy ustalić jakieś podstawowe zasady współpracy. Polecam spisywanie małych kontraktów. Nie wiem, dlaczego w Polsce boimy się umów i zobowiązań. Zaufanie jest tu kluczowe, ale oczywiście polecam uważne i wnikliwe czytanie kontraktów zanim się je podpisze. Najlepiej skorzystać z porady dobrego, doświadczonego prawnika, nawet jeśli nie ma się jeszcze menedżera i podpisuje się kontrakt samodzielnie. Warto zapoznać się z realiami, które funkcjonują na rynku: menedżer pobiera około 20% od gaży z danej umowy, agencja bookingowa to jest najczęściej 10%.

BS: To jest rozmowa o tym co będzie, kiedy zaczniemy pracować, kiedy się pojawi się sukces i efekty. Gdy wypracujesz jakieś oferty dla zespołu, to jak wtedy zespół będzie postrzegał współpracę z tobą? Co, gdy będzie miał, na przykład, więcej opcji, więcej menedżerów się odezwie i będą to ludzie bardziej wpływowi od Ciebie? Ważne czy bycie menedżerem to dla Ciebie tylko hobby, czy to ma być twoja przyszłość. Jest wiele takich zagadnień, które należy rozważyć. Dlatego zabezpieczasz siebie np. pracujemy na wyłączność, bo za rok, za dwa może być tak, że będzie jakiś sukces i pojawią się inni menedżerowie, którzy będą chcieli współpracować, a zespół też zobaczy nową szansę. Ale w momencie wejściowym, na początku, gdy nie ma jeszcze widocznego efektu, to ty wkładasz pracę. Dlatego właśnie potrzebne są takie ustalenia.

Co w sytuacji, gdy zysków nie ma? Albo gdy jedna ze stron chce się rozstać?

RG: Kiedy nie ma zysków, to jest kwestia samego początku – obie strony muszą zainwestować. Najpierw inwestują swój czas, kompetencje i zaangażowanie, więc warto byłoby ustalić, ile trwa okres próbny, czego od siebie oczekujemy, ile pracujemy. Kiedy młody artysta przychodzi do doświadczonego menedżera, ten błyskawicznie ocenia czy artysta jest twórczy, płodny, czy słucha rad, czy ma pokorę i potrafi współpracować. Menedżer też ocenia czy jest w stanie iść za wizją artysty, bo każda relacja jest inna i trzeba podejść do niej indywidualnie. To wszystko jest kwestią ustalenia. Wiadomo, że często pojawiają się artyści, którzy mają ogromny talent, ale nie mają zaplecza finansowego. Menedżer może postarać się o dofinansowanie lub nawet z własnych zasobów sfinansować początek kariery artysty. Kiedy jednak artysta, po roku czy dwóch, widzi dla siebie inną drogę, przychodzi moment rozliczenia. Jeśli więc po okresie próbnym decydujemy się na współpracę, konieczne jest ustalenie podziału z ewentualnych zysków i, w razie potrzeby, możliwości odzyskania tego, co się zainwestowało. Musi więc nastąpić coś takiego jak intercyza małżeńska. Mogą to być kary umowne, spłacanie się wzajemne czy udział procentowy w przyszłych zyskach. Tak to też działa w dużej wytwórni. Warto pamiętać, że umowy spisuje się na „złe czasy” i może być długi okres wspaniałej współpracy, a po umowę sięgniemy dopiero podczas rozstania i w sytuacji, gdy coś pójdzie nie tak… Podkreślam więc, warto poczekać z decyzją, nie podejmować jej pochopnie, zainwestować w poradę prawną, negocjować warunki i trzy razy przemyśleć każdą decyzję.

BS: Czasem efektów długo nie będzie widać, a sukces przychodzi dopiero po wielu latach. Pracowaliście ciężko i nic nie szło, ale ostatni rok był udany i ta wcześniejsza praca zaczęła owocować. I nagle zaczęły się odzywać większe wytwórnie z własnymi menedżmentami i zaczęły się propozycje od festiwali. To jest często moment próby dla tej współpracy artysta–menedżer. Istotne jest wtedy jakie były ustalenia na początku. Może też być w drugą stronę: przychodzi młody menedżer do już znanego zespołu, oni go biorą pod skrzydła, wierzą w niego, on się wkręca w branżę, zaczyna zdobywać kontakty i nagle mówi: „dobra, dziękuję wam, poznałem innych artystów i oni mi obiecują lepsze stawki, bo już mnie znają, widzą, że coś już zrobiłem z wami”. Dlatego również artysta powinien się zabezpieczyć. Musi przygotować się na takie przypadki.
Umowa jest oczywiście rzeczą ważną, ale już kwestia sposobu jej zawarcia może być różna i jest do ustalenia pomiędzy partnerami. Może to być po prostu mail, bo dobrze przynajmniej mailem sobie skwitować ustalenia.

Z Robertem rozmawiała Ada Kućmierz, z Bartoszem An Ziembińska (społeczność TBM).

To top