Oddech – fizjologia, czy metafizyka?

Miniaturka posta Oddech – fizjologia, czy metafizyka?

Do rozmowy zaprosiłam dwie osoby, dla których świadomy oddech jest integralną częścią życia: Natalię Przybysz (piosenkarka, autorka piosenek) oraz Grzegorza Pawłowskiego (trener oddechu, life coach, fizyk, autor książek).

Czym jest oddech?

Grzegorz Pawłowski: Pytanie wydaje się proste, ale jest niezwykle obszerne. Oddech jest połączeniem, pomostem. Łączy ducha z ciałem, człowieka ze światem, to co wewnętrzne z tym, co na zewnątrz. Odżywia, pozwala się zbliżyć do siebie. Energia życiowa, aż w 70% pochodzi z oddechu, a dopiero potem z jedzenia. Przez oddech usuwamy także większość toksyn. To, jak oddychamy wpływa również na nasze relacje – jakość uczuć, emocji i dotyku jest połączona z jakością oddechu, to samo tyczy się doznań w sferze seksualnej. Oddech jest najlepszym znanym mi narzędziem rozpuszczającym stres i łączącym nas z intuicją.

Natalia Przybysz: Pierwsze, co mi przychodzi do głowy to słowa B.K.S. Iyengara - „The breath is the king of The mind”. Oddech jest ruchem i pojazdem dla dźwięków. Jest praną, energią życiową. Jest naszym wewnętrznym wiatrem. Bez oddechu nie ma dźwięku, mowy, śpiewu. W medytacji Oddech jest rytmem życia człowieka. Całe życie jest przepływem, oddychając podłączamy się do tego przepływu. Każdy wdech to jest branie, każdy wydech to oddawanie. Kiedy rozpoczynam medytację, odpowiadam sobie na pytanie gdzie jestem, z czym przychodzę. Z każdym wdechem myślę o spokoju, pozycji ciała, przypłynięciu do tu i teraz, a z każdym wydechem pozwalam sobie wypuścić napięcie, stres czy zmartwienia. Oddech na początku wymaga obserwacji, a dopiero potem możemy z nim pracować.

Oddech potrafi ogrzewać, wychładzać, transformować, więc: czy oddech jest żywiołem?

GP: Jak dla mnie oddech jest nadżywiołem, metażywiołem, który zasila wszystkie żywioły i wszystko w nas łączy.

NP: Oddech jest naszym wewnętrznym wiatrem, a jeśli wiatr jest żywiołem, najstarszym duchem świata, to… jak najbardziej. Człowiek się składa ze wszystkich żywiołów. Jesteśmy tym, co nas otacza. Wszelkie problemy biorą się z poczucia oddzielenia czy zawierzenia iluzji, że jesteśmy czymś innym niż żywioły.

Jak wykorzystujesz oddech w emisji głosu, kiedy stoisz przed publicznością i przemawiasz, prowadzisz warsztaty?

GP: Robię to intuicyjnie. Oczywiście podczas rozlicznych kursów i szkoleń również biznesowych, uczyłem się jak poprawnie używać głosu i oddechu jako narzędzia. Na pewno wpłynęło to na mój aktualny sposób mówienia. Jednak kiedy prowadzę zajęcia czy warsztaty, skupiam się na treści i nasycam oddechem mój przekaz. Wtedy jest on dużo głębszy. Wolę myśleć o oddechu jako o niezwykle ciekawym zjawisku niż jako o czynności fizycznej rozkładanej na części pierwsze przez pryzmat anatomii.

NP: Zanim wejdę na scenę, myślę o oddechu. On pomaga mi znaleźć się ze swoim umysłem i ciałem tam gdzie chcę być. Uspokajam i spowalniam oddech, wydłużam wydechy, robię przerwę po wydechu - to wszystko robię zanim wejdę na scenę, żeby opanować stres czy podniecenie. A kiedy śpiewam, to też myślę o oddechu, bo czasem potrzebuję go więcej, czasem mniej, czasem oddycham gęściej, czasem rzadziej.

Czy pamiętasz swoje pierwsze doświadczenie świadomego oddechu?

GP: Oczywiście, to megawspomnienie. To było ponad 25 lat temu, kiedy byłem jeszcze na studiach i trafiłem na zajęcia transformującego oddechu. Pamiętam doskonale jak czułem, że ulatniał się ze mnie stres, przepływały przez ciało różne odczucia, energie. Uwalniały się różne emocje. Doświadczyłem wówczas nieznanego wcześniej spokoju i relaksu. Odkryłem także, że świadomy oddech pomaga mi w podejmowaniu decyzji, bardziej racjonalnych decyzji, bo ciała połączonego z oddechem nie da się oszukać. Ciało pełniej nasycone oddechem jest źródłem głębszej prawdy.

NP: Pierwsze spotkanie z oddechem pamiętam z zabawy, którą mnie i mojej siostrze zorganizował wujek. Miałam jakieś sześć czy siedem lat. Ustawił nas na przeciwko siebie i wyobrażałyśmy sobie różne podróże, historie i światy, a wujek nam kazał świadomie oddychać. Pamiętam też jak miałam pierwsze lekcje śpiewu w wieku 12 lat i uczyłam się wydawać z siebie takie mocne, przeponowe wydechy. A pierwszy raz świadomie medytowałam jeszcze w podstawówce, była to taka podstawowa technika zazen, czyli liczenie oddechów.

Co zrobiła pandemia, dała nam oddech czy wstrzymała go?

GP: Dla wielu osób było to wstrzymanie oddechu, dla mnie w pewnej chwili też. Z jednej strony przymusowa przerwa od codziennych działań i rutyny była upragniona. Przyniosła dużo przemyśleń, pomogła zwrócić się do środka, bardziej odkryć siebie i na nowo poznawać świat, który nas otacza. Z drugiej strony, każdy z nas na chwilę zastygł. Pierwsza reakcja człowieka na taką sytuację to strach, zamrożenie, wstrzymanie oddechu. Tak jak to mamy w genach, na stres reagujemy ucieczką, walką lub zamrożeniem. Niektórzy więc rzucili się w wir intensywnej pracy, inni odcięli się zupełnie i zmienili życie o 180 stopni, a część osób po prostu „zamarła” w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia.

NP: Myślę, że ta sytuacja zatrzymała nas, zaprosiła do zwolnienia, zauważenia gdzie jesteśmy i docenienia wszystkiego. Zadie Smith użyła takiego ładnego sformułowania w kontekście efektów pandemii ”global humbling”, czyli globalne spokornienie.

Na samym początku, kiedy to było takie demoniczne i niewiadome, wtedy było najstraszniej. Pandemia wywołała zatrzymanie i szok. Ja na szczęście byłam wtedy bardzo mocno zanurzona w praktyce jogi, dużo ćwiczyłam i to bardzo mi pomogło. Jako rodzina, z początku mocno się izolowaliśmy, wróciliśmy po miesięcznym pobycie w Indiach i tak naprawdę robiliśmy to samo co tam. Byliśmy jak zamknięci w kokonie z dziećmi, dom stawał się coraz bardziej domowy, spędzałam w nim dużo czasu. Kiedy już oswoiłam rzeczywistość bez pracy, zaczęłam się cieszyć innymi rzeczami. Udało mi się oddalić ten smutek, że mój zawód wydaje się niepotrzebny… Gdyby nie pandemia, nie dałabym sobie tyle uwagi, nie zaczęłabym jeździć konno i lepić z gliny, pływać i uprawiać pomidorów. Och, no i nagrałam płytę w czasie pandemii!

 

Czy to życie wpływa na rytm oddechu czy oddech na rytm życia?

GP: Obopólnie i wzajemnie. Możemy dostosować się do tego, co przynosi nam los i dzięki oddechowi przyjmować wszystko z większym spokojem.

Możemy także na tyle poznać swoje możliwości pracując z oddechem, że nauczymy się otwierać na nowe możliwości i zjawiska i w pewien sposób je przyciągać. Dostrajamy się swoim nastawieniem, czy tak zwaną wibracją do tego, co chcielibyśmy w swoim życiu przywitać. Przekładając to na język naukowy, rytm i tempo naszego oddechu wpływa na częstotliwość fal mózgowych. Kiedy oddychamy bardzo szybko, mózg dostraja swoje fale do tego rytmu, wchodząc w stan beta fal mózgowych, czyli bardziej stresowy. Spowalniając oddech uzyskujemy fale alfa, wchodząc tym samym w płytki stan medytacji – to także stan, w którym więcej dostrzegamy, głębiej czujemy. Mamy także fale theta, będące głęboką medytacją albo płytkim snem i delta, będące zwyczajowym stanem snu. Tak więc mózg może, w zależności od doznań, sterować naszym oddechem, ale również oddech może regulować częstotliwość fal mózgowych i tym samym wpływać na to, w jakim stanie umysłu będziemy.

NP: Obydwa te zjawiska zachodzą. Rozwijając relację ze swoim oddechem, możemy mieć na to wpływ. Możemy podjąć decyzję czy jesteśmy reaktywni i czy powoduje nami świat, który męczy czy świadomie decydujemy się na pewne rzeczy, wiemy, jaki mamy kierunek cel, a oddech służy nam jako wiatr w żaglach.

Synonimem oddechu jest tchnienie. Od tego słowa podchodzi natchnienie… Natalio, czy tworząc, pisząc piosenki i śpiewając je czujesz, że dajesz czemuś nowe życie? A ty, Grzegorzu, piszesz książki, wydałeś już trzy pozycje. Czy tworzenie jest dla Ciebie doniosłym aktem, tchnięciem nowego sensu w słowa?

NP: Tworzenie to jest sposób na wyrażanie się. Emocje muszą z nas w jakiś sposób wyjść. Jedni gotują, inni krzyczą - to, co w nas siedzi musi się wydostać, bo inaczej przełoży się to na blokadę, chorobę albo inny problem w ciele. Sztuka jest potrzebna człowiekowi. To, że śpiewam i wymyślam piosenki sprawia, że wszystko, co sobie dostarczam i czym się ładuję w życiu, mogę w jakiś sposób uwalniać, puszczać. Sztuka pomaga mi w przepływie. Z każdym wydechem możemy coś powiedzieć albo zaśpiewać piosenkę… każdy wydech to decyzja w co idziemy i jak ukierunkujemy swoją energię.

GP: Tworzenie jest na pewno czymś w rodzaju przekazania części siebie poprzez to, co się kreuje. Ja jednak nie uważam siebie za artystę. Piszę książki z potrzeby podzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniami, ufając, że to pomoże innym. Natomiast co jest dla mnie wyjątkowe i magiczne, to moment, kiedy moi czytelnicy wracają do mnie z komentarzem, że coś, co napisałem natchnęło ich. Cieszy mnie oczywiście, kiedy ktoś cytuje moje słowa, mówiąc, że one dały początek jakiejś transformacji. Wtedy można powiedzieć, że tchnąłem życie w coś lub kogoś i że jest to akt tworzenia.

Czy od zawsze świadomy oddech ci towarzyszy, czy zdarza się podczas sytuacji stresujących „nie oddychać”?

GP: Jestem człowiekiem i często przyłapuję się na tym, że kiedy odczuwam silny stres, na chwilę wstrzymuję oddech. Normalna reakcja organizmu jest taka, że przez chwilę tłumimy oddech i oceniamy sytuację. To pozwoliło przetrwać naszemu gatunkowi. Tak funkcjonują zwierzęta, z których się wywodzimy. Oczywiście dzięki praktyce oddechu, wiem, jak szybko wrócić do swojej mocy.

Oddech jest świadomy, kiedy jestem go świadomy… a często nie jestem. Moja uważność „zasypia”. Ale nowe, czasami również stresujące sytuacje, pomagają mi wracać do bycia bardziej obudzonym.

NP: Często się to przydarza. Na scenie nie da się nie oddychać, obawiam się, że dużo osób by to zauważyło :). Bycie piosenkarką jest dla mnie gwarantem kontaktu ze swoim głosem i oddechem, ta „fabryka” musi działać sprawnie. Natomiast w życiu codziennym zdarza się często, że coś mnie martwi, nie wyrażę jakiegoś uczucia, emocji i wtedy zamykam się w sobie, napinam szczękę, aż nie otwieram ust kiedy mówię! Mój mąż jest psychologiem i od razu dostrzega te momenty, zwraca mi na to uwagę. Stresuję się i wstrzymuję oddech w różnych sytuacjach, na przykład kiedy prowadzę samochód i przydarza się trudna sytuacja, ale to są instynkty, odruchy.

Częściej wstrzymujemy oddech z zachwytu czy ze strachu?

GP: Większość ludzi robi to częściej ze strachu. To zdrowa reakcja, spadek po naszych przodkach. Dzięki niej wiemy, że jesteśmy żywi. Myślę, że trudno jest, z ręką na sercu, przyznać, że częściej towarzyszy nam bezdech pochodzący od zachwytu.

NP: Ja częściej wstrzymuję oddech ze strachu… W oddychaniu dostrzegam analogię do tego, co robi nurek albo wieloryb. Im więcej ma w płucach tlenu, tym wyżej się unosi, tym bliżej jest ziemi. A z każdym wydechem schodzi głębiej. Jak chcę się zdystansować do czegoś, to robię przerwę po wydechu. To mi bardzo pomaga również przed wejściem na scenę kiedy otacza mnie dużo ludzi, ogromna energia, stres… Jak jestem czymś zachwycona, to świadomie wciągam to, chłonę. Nawet mój nauczyciel śpiewu mówił, że piękno możemy swoją świadomością wchłaniać wraz z wdechem… W takich ekstatycznych momentach, kiedy przeżywam piękno, oddycham i zatrzymuję tę chwilę.

To top