Zwinny muzyk, zwinna menedżerka - czy Agile działa w branży muzycznej?
Michał Wójcik
03 March 2023
WSZYSTKO AGILE
Agile to popularny buzzword, znany zwłaszcza pracownikom branży IT (których wśród muzyków jest sporo). Jest to modna metodyka zarządzania, która od kilkunastu lat podbija ten sektor. Zastępuje “klasyczne” metodyki wykorzystywane w innych branżach, które - jak twierdzą zwolennicy zwinności - nie sprawdzają się w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości IT.
Jak to bywa z modnymi rozwiązaniami, czasem próbuje się je wdrożyć bez refleksji nad tym czy ich użycie przyniesie jakąś korzyść lub czy w ogóle nadają się do zastosowania w danym kontekście.
Przyglądnijmy się więc temu, o co chodzi z tą “zwinnością” i czy jej zastosowanie w pracy artystki, zespołu, menedżera, menedżerki ma sens i czy da nam jakąś wartość.
ALE O CO CHODZI?
Agile w swej podstawowej formie to po prostu manifest grupy programistów, którzy ponad dwie dekady temu spotkali się przy piwie i uradzili, jak powinna wyglądać ich praca, żeby była lepsza. Nie jest to więc żaden kompletny, skomplikowany system, a raczej przemyślenia praktyków, którzy mieli dość pracy w nieefektywnych strukturach.
Co więcej, idee te, mimo że sformułowane przez programistów dla programistów, nie wykluczają wcale zastosowania w innych dziedzinach. Jestem pewien, że zauważysz wiele punktów wspólnych ze swoją codzienną pracą w zupełnie przecież innej niż IT branży (a jednak jakże podobnej).
PODSTAWY AGILE
Na początek podstawy - wartości Agile - wokół których to wszystko się kręci.
Ludzie i interakcje ponad procesy i narzędzia
Branża muzyczna często nazywana jest “people’s business” - u jej podstawy leżą interakcje między ludźmi. Odczłowieczenie branży w postaci wtłoczenia jej w konkretne procesy i narzędzia wydaje się tyleż niepożądane, co wręcz niemożliwe. Wielu przekonało się o tym, próbując tworzyć systemy automatyzujące niektóre aspekty branży (np. networking, booking, promocję, itp.). Najczęściej rozbijały się one o to, że najlepszym narzędziem - zwłaszcza na wyższym szczeblu - nadal pozostaje osobiście zbudowana sieć kontaktów i własny telefon.
Być może, jako muzycy czy menedżerowie nie musielibyśmy wpisywać tej konkretnej wartości do naszego manifestu, bo czy chcemy tego, czy nie, jest już ona nadrzędną wartością branży muzycznej. Programiści uznali ją na tyle ważną, że umieścili ją na samym początku manifestu (co cieszy!).
Działające oprogramowanie ponad szczegółową dokumentację
Ten podpunkt można przetłumaczyć na język branży muzycznej na wiele sposobów: gotowa piosenka, zamiast fantazyjnie rozpisanej aranżacji; wydana płyta, zamiast szczegółowo rozpisanego planu; faktyczne działania, zamiast najlepszych pomysłów na sukces.
Nie chodzi tu - wbrew temu co twierdzą przeciwnicy Agile’a - o to by dokumentacji w ogóle nie było. Chodzi o to, że priorytetem jest działający, wypuszczony do ludzi produkt. Wspaniała “dokumentacja” (aranż, plan, wspaniale zrealizowana sesja nagraniowa czy scenariusz na klip) nie ma sama w sobie żadnej wartości, o ile nie jest opublikowana i użyteczna dla odbiorcy.
Współpraca z klientem ponad negocjację umów
Kwestia umów w branży muzycznej to nie przelewki. Na wielu panelach dyskusyjnych czy warsztatach (również tych prowadzonych przez Tak Brzmi Miasto) słyszy się, że umowy są ważne. Ich brak, czy ich nieodpowiednia forma, prowadzi nieraz do problemów sądowych ciągnących się latami. Jednak… czy umowy są NAJWAŻNIEJSZE?
Czy wyobrażacie sobie zakładanie pierwszego zespołu w liceum od wyciągnięcia na stół wzoru umowy? Czy wyobrażacie sobie zatrudnienie prawnika by stworzyć umowę pierwszego koncertu? Czy jeśli nagracie na próbie piosenkę to zanim wrzucicie ją na Soundcloud to zabezpieczycie znak towarowy, podpiszecie umowy o współautorstwie, zarejestrujecie ją w ZAiKSie, SAWP/Stoarcie i ZPAVie?
Jeśli warstwa formalna zajmie zbyt dużo mocy przerobowych i wygeneruje zbyt duży koszt (finansowy, energetyczny czy psychiczny, itp.) do współpracy może w ogóle nie dojść. A umówmy się - to ta współpraca jest tutaj meritum działalności artysty.
Nie jest to głos nakazujący zupełne ignorowanie kwestii formalnych - to byłoby zgubne. Jest to głos priorytetyzujący jeden z aspektów: realną współpracę zamiast długotrwałych negocjacji skomplikowanych umów.
Reagowanie na zmiany ponad realizację założonego planu.
To jedno z trudniejszych zadań jakie stoi przed muzykami, muzyczkami, menedżerami, menedżerkami. Często przygotowujemy misterną konstrukcję tygodniami, mieląc w głowie pomysły i kolejne kroki, które musimy podjąć by coś udało się zdziałać. Pieczołowicie rozdzielamy obowiązki, definiujemy zadania, a potem próbujemy sprawić, żeby wszystko poszło zgodnie z założeniami. Ilość planowania jest nawet zabawna wobec faktu, jak rzadko sprawy idą zgodnie z tym, co zaplanujemy.
To, co podkreśla Agile, to potrzeba bycia elastycznym i reaktywnym. Zamiast trzymać się początkowych założeń, przygotujmy się na to, że prawie na pewno ulegną one modyfikacjom. Jesteśmy Agile gdy nie tylko dopuszczamy do siebie tę myśl, ale wręcz czerpiemy z niej siłę i czynimy z niej swoją przewagę.
Poniżej niektóre z punktów manifestu, które uważam za szczególnie istotne i adekwatne, wraz z komentarzem. Oczywiście zachęcam do zapoznania się z pełną wersją manifestu i samodzielnej próby przetłumaczenia języka IT na język branży muzycznej.
Najwyższy priorytet ma dla nas zadowolenie klienta dzięki wczesnemu i ciągłemu wdrażaniu wartościowego oprogramowania.
Ten punkt może być dla niektórych artystów cokolwiek kontrowersyjny z kilku powodów. Po pierwsze, wysuwa on na front zadowolenie klienta (odbiorcy), co pozornie kłóci się z “robieniem sztuki”, która niekoniecznie powstaje po to, by trafić w konkretne gusta. Po drugie, akcentuje wczesne (niekoniecznie perfekcyjne) i ciągłe (częste) dostarczanie nowego materiału. Więc również ten punkt, może wywołać u niektórych niezgodę, bo przecież sztuka powstaje wtedy, kiedy powstaje i nie ma jej co przyspieszać. Inspiracja przyjdzie, gdy przyjdzie, a produkt - dzieło - musi być doskonałe.
Jednak, gdyby spytać menedżera lub menedżerki co sądzą o powyższym, byliby bardziej skłonni przyznać, że jeśli odbiorca będzie zadowolony, to lepiej niż gdyby miał być niezadowolony, a częste dostarczanie nowej treści, w dzisiejszych czasach, jest nie tyle pożądane, co wręcz niezbędne.
Jeśli więc Twoim celem nie jest aktywne przeszkadzanie menedżerowi lub menedżerce w pracy nad Waszym sukcesem, potraktuj powyższy punkt jako “możliwie częste dostarczanie” i “możliwie maksymalne zadowolenie odbiorcy” biorąc pod uwagę specyfikę Twojej własnej niszy, Twoje możliwości i aspiracje.
Bądźcie gotowi na zmiany wymagań nawet na późnym etapie jego rozwoju, zwinne zespoły wykorzystują zmiany dla zapewnienia klientowi konkurencyjności.
O gotowość na zmiany wspomniałem już wcześniej, jednak warto może dodać, że im jesteśmy mniejsi, tym zwinniejsi możemy być z uwagi na mniejszą “bezwładność systemu”. W dużych organizacjach decyzje i zmiany trwają zazwyczaj dłużej i znacznie ciężej je wprowadzić (duży okręt po prostu trudniej zawrócić niż niewielką motorówkę). Wykorzystajmy powyższy fakt do zwiększenia swojej konkurencyjności.
Zespoły biznesowe i deweloperskie muszą ściśle ze sobą współpracować w codziennej pracy przez cały czas trwania projektu.
Agile stawia na połączenie biznesu z programowaniem. W takim ujęciu nie są to już dwa osobne obszary, gdzie menedżerowie sobie, a programiści sobie. Jest to jedna drużyna grająca do tej samej bramki, która ma ten sam cel i pracuje razem by go osiągnąć. Żaden z tych obszarów nie jest też ważniejszy, oba są równoważne.
Przekładając to na realia biznesu muzycznego, otrzymujemy synergię menedżera i muzyka działających ku tym samym celom. Mamy muzyka doceniającego aspekt menedżerski i rozumiejącego, że “w tabelkach” musi się “spinać”, ale też menedżera rozumiejącego aspiracje i cele artystyczne muzyka. To jeden mechanizm, w którym żaden aspekt nie działa bez drugiego.
Jest to ciekawe spostrzeżenie zwłaszcza w przypadku artysty czy artystki, którzy nie mają jeszcze menedżera, menedżerki (więc muszą zarządzać się samodzielnie). Po prostu: by to, co robimy działało, potrzebujemy synergii tych dwóch obszarów: artystycznego i biznesowego, którymi musimy zająć się sami.
Wydaje się to być oczywiste, ale niektórzy artyści wolą nawet nie dyskutować o celach biznesowych, jakby te automatycznie miały zniwelować wartość artystyczną.
Potrzebna jest synergia.
Działające oprogramowanie jest podstawową miarą postępu.
To dla mnie jeden z ważniejszych punktu manifestu Agile. Nie liczy się praca, nie liczy się wysiłek, nie liczą się chęci, intencje, ambicje i plany. Nie liczy się pomysł, nie liczy się oryginalność, walor artystyczny czy energia kosmosu. Liczy się “działające oprogramowanie” - skuteczny produkt spełniający swoje założenia. Niektórzy parafrazują ten zapis jako “wartość dla klienta przede wszystkim” (przy czym klienta możemy tu rozumieć jako odbiorcę-słuchacza, ale również jako nas samych).
Samą wartość możemy rozumieć dowolnie - niekoniecznie chodzi o aspekt finansowy. Może być to cokolwiek co chcemy uzyskać dzięki danemu produktowi (piosence, płycie, koncercie, itp.). Po prostu z punktu widzenia “klienta”, wszelkie działania, które nie prowadzą do uzyskania wartości, są zbędne.
Ta zasada fantastycznie uwalnia nas z odpowiedzialności za nieskończone cyzelowanie produktu tak bliskie artystom-perfekcjonistom. Pozwala też odsiać zbędną pracę menedżerom pracującym przecież w środowisku, w którym napływ pracy nigdy się nie kończy. Wystarczy zadać sobie pytanie czy dane działanie stanowi jakąś wartość dla klienta i już wiemy co robić (lub czego nie robić).
Procesy zwinne umożliwiają zrównoważony rozwój. Sponsorzy, deweloperzy oraz użytkownicy powinni być w stanie utrzymywać równe tempo pracy.
To z kolei punkt, o którym mówi się w moim odczuciu zbyt rzadko. W dobie powszechnego wypalenia, kryzysów, problemów czy wręcz chorób psychicznych tak dziś powszechnych(w szczególności w branży muzycznej) jest on szczególnie istotny.
Zrównoważony rozwój i stabilne tempo pracy, to efekt, który chcemy uzyskać dzięki zastosowaniu Agile i podzieleniu pracy na iteracje, które znacznie łatwiej kontrolować pod tym względem niż długi i rozbudowany proces.
Prostota – sztuka minimalizowania ilości koniecznej pracy – jest kluczowa.
Kolejny punkt, który uwielbiam (z uwagi na swoje zamiłowanie do perfekcjonizmu, nadmiarowości i budowania skomplikowanych systemów). Pamiętajmy - liczy się wartość dla klienta. Obcinajmy to, co tej wartości nie przynosi. Nie uprawiajmy sztuki dla sztuki, a tylko to, co istotne, by nasz produkt działał zgodnie z założeniem. To niezmiernie trudne (bo czasem po prostu lubimy robić to, co lubimy robić), ale to jedyne co pcha do przodu naszą działalność, przy okazji powodując jak najmniej “strat” energii po drodze.
W regularnych odstępach czasu zespół analizuje możliwości poprawy swojej wydajności, a następnie dostraja i dostosowuje swoje działania do wyciągniętych wniosków.
To ostatni punkt manifestu, który jest jednocześnie jednym z podstawowych filarów Agile. Mówi o retrospektywie - popatrzeniu wstecz i ewaluacji dotychczasowych działań pod kątem zarówno wartości, którą wytworzyły (albo nie), jak i pod kątem samego procesu wspólnej pracy. Jest dla mnie szczególnie ważny bo, ponownie, trafia w perfekcjonizm często uprawiany w tej branży: Agile podkreśla to, że nie od razu wszystko da się zrobić dobrze. Ale ważne by z każdym kolejnym krokiem stawać się coraz lepszymi (ciągła, krokowa poprawa wydajności).
Podkreśla też wagę empiryzmu, który jest niezbędny by uprawiać Agile, bo dostarcza dowodów, obserwacji, wyników eksperymentu. Kiedy już skończymy coś robić, przyglądnijmy się temu co z tego wyszło, wyciągnijmy wnioski i nanieśmy poprawki.
Popełniajmy więc błędy i nie bójmy się tego, ale również: doskonalmy się, nie popełniając tego samego błędu po raz kolejny.
KIEDY STOSOWAĆ AGILE?
Gdy już wiemy o co chodzi w całej tej “zwinności”, pytanie, które możemy sobie zadać to czy i kiedy warto stosować te zasady? Nie jest powiedziane, że Agile nadaje się świetnie do każdego problemu, jaki napotkamy na naszej drodze. Zdarza się, że jest implementowany bez pomyślunku, do tematów, w których nie ma szans zadziałać sensownie. Przyjrzyjmy się więc tym tematom, gdzie zdaje egzamin.
BRANŻA MUZYCZNA - PROBLEM ZŁOŻONY
Sytuacje czy rzeczywistość, z którą się mierzymy jako artyści, artystki, menedżerowie czy menedżerki można podzielić na kilka kategorii: problemy oczywiste, skomplikowane, złożone i chaotyczne.
Oczywiste, to te w których istnieje prosty przepis na sukces. Jeśli wykonamy wszystkie kroki, osiągniemy przewidywalny rezultat. Ot, przepis na zrobienie kanapki: bierzemy bułkę, smarujemy masłem, dodajemy dodatki, et voila - kanapka gotowa. Wszystko składa się z prostych, znajomych nam czynności, a jeśli wykonamy je w określonej kolejności, dostaniemy zawsze taki sam produkt. W tej domenie istnieją tzw. “najlepsze praktyki” - zbiór zasad, których trzeba się trzymać, żeby się udało.
Skomplikowane problemy to te, w których znamy kroki, według których musimy postępować, by osiągnąć sukces, ale kroki te wcale nie są oczywiste ani łatwe - wymagają kompetencji eksperckich, konkretnych umiejętności, a dróg do osiągnięcia celu jest wiele. Przykładem jest projektowanie konstrukcji stalowych - wiemy jaki zestaw czynności potrzebny jest, by zaprojektować np. most, ale ciężko porównać to do robienia kanapki. Potrzebujemy tu eksperta, który wykona obliczenia. W tej domenie istnieją tzw. “dobre praktyki” - zbiór zasad, których wypadałoby się trzymać, ale nie jest on zbiorem skończonym.
Wreszcie mamy problemy złożone. To takie, w których wiemy gdzie chcemy dojść, ale nie znamy dokładnego przepisu, ani nie wiemy jakie dokładnie działania trzeba podjąć by osiągnąć dany efekt. W tej domenie możemy ocenić skuteczność danego działania jedynie w retrospektywie, patrząc wstecz. Dobrym przykładem jest tu wychowanie dziecka - nie ma uniwersalnego przepisu gwarantującego sukces. Jest wiele dróg i nawet gdy uda się to w jednym przypadku, ciężko ten proces zreplikować bo inne dziecko może potrzebować zupełnie innego podejścia.
Brzmi znajomo, co? Branża muzyczna i biografie wielkich artystów, które w retrospektywie wyglądają jak “przepis na sukces”, w praktyce są jedynie zapisem drogi konkretnych osób, które faktycznie go osiągnęły. Nie znaczy to jednak, że wykonująć dokładnie te same kroki, osiągniesz coś porównywalnego.
Tak naprawdę spełniają one rolę inspiracji, nie opisu dokładnych działań. W domenie złożonej, dokładny opis działań nie jest możliwy, bo każdy z nas jest inny. Zamiast tego, sprawdza się tu działanie empiryczne - oparte na tym, czego możemy doświadczyć.
I właśnie działanie empiryczne jest fundamentem Agile: robienie rzeczy (dostarczanie), przyglądanie się wynikom (inspekcja) i wprowadzanie zmian (adaptacja) - i tak w kółko, aż osiągniemy to, do czego zmierzamy.
Zważ na to, że całość działalności zespołu w branży muzycznej nie zawsze mieści się w jednej domenie. Niektóre czynności i akcje przez nas podejmowane to problemy oczywiste. Inne, to problemy skomplikowane, a inne złożone lub chaotyczne. Ważne by do danego rodzaju problemu zastosować adekwatne rozwiązanie.
Nikt nie oczekuje, że materiał do tłoczni lub dystrybucji będziesz oddawał w metodyce Agile, bo istnieje konkretna specyfikacja i konkretne kroki, które trzeba podjąć by należycie przygotować materiał - nie trzeba tu z niczym eksperymentować, są to zawsze te same kroki.
Niemniej jednak, gdy spojrzymy na szerszy plan działania, który chcemy zbudować dla swojego artysty, by doprowadzić go do sukcesu - nie da się go po prostu skopiować od kogoś innego. To tu Agile sprawdzi się najlepiej.
To koniec “teorii” na dziś. Jak stosować Agile w praktyce to temat na zupełnie inną historię, przy ognisku, piwie i gitarze.
ps. Dla porządku - mamy jeszcze domenę chaotyczną, w której ciężko przewidzieć jakąkolwiek korelację działania z efektem. W tej domenie zazwyczaj mieszczą się wszelkie nieprzewidziane sytuacje, wypadki, katastrofy, w których najlepszą decyzją będzie jakiekolwiek szybkie działanie, a dopiero późniejsza obserwacja i próba zredukowania domeny chaotycznej do domeny złożonej, skomplikowanej lub prostej (i radzenia sobie zgodnie z zasadami odnośnie tych domen).